Tort bezowy dacquoise (czyt. dakłas) zrobiłam na swoje wyjątkowe urodziny.
Wyjątkowe, bo przełomowe. Koniec półwiecza!
Brzmi dość dramatycznie.
Zresztą każdy okrągły jubileusz przeraża.
W sumie nic nie zmienia, a jednak kończy pewien mentalny etap.
Teraz trzeba się przestawić, że już 5 jest z przodu...
Raczej nigdy nie miałam problemu ze swoim wiekiem,
przyjmuję kolejny rok z podniesioną głową...
Ale pół wieku? ;-) No cóż trzeba iść dalej i robić swoje:-)
Tort był ogromny, bo na imprezie rodzinnej zebrało się 18 osób.
Mniejszy pewnie byłby bardziej efektowny.
Ale za to jak smakował. I wart jest zrobienia.
Rezultat końcowy wynagradza podjęty trud w przygotowaniu.
Mówię Wam "niebo w gębie":-)